Biegliśmy jak wichura. Smok i jego właściciel przepychali się przez co
wygrywaliśmy. Nie było szans aby wygrali. I tak też było, nie wygrali.
My natomiast odwrotnie zwyciężyliśmy ten wyścig.
-Ech, no cóż-powiedział Ben-Zawsze miałem pecha.może nie jesteśmy z Danem stworzeni dla siebie.
-Ja z Halawi'em przeciwnie- Trochę się uśmiechnęłam.Poszłam z Halawir'em
na grzbiecie do Clash'a. Był trochę zawiedziony, bo Erill znowu gdzieś
się teleportował. Erill odwiedzał miasto tylko w święta.W młodości
poświęcił ,najlepsze chwile swego dzieciństwa na bycie z nim.
-Clash?-zapytałam
-Tak,Rinkaki?-Odpowiedział pytając.
-Widzę ,że jesteś smutny z powodu Erill'a ale mam dla ciebie propozycję.Zaproponowałam. basior spojrzał na mnie i rzekł:
-Jaka to propozycja?-Zapytał się mnie.
-Dołączenie do Watahy Pełni Księżyca.-Basior trochę się zastanowił i powiedział.
-Nie byłem jeszcze w żadnej watasze. Na dodatek siostra chętnie pozbyła mnie się aby mieć cały dom dla siebie.
-To tak?-Zapytawszy Halawir zaskrzeczał aby się zgodził.
-No cóż i tak ,trochę mi się tu nudzi.-Powiedział-Ale będziemy przychodzić na święta, lub od czasu do czasu no nie?
-No pewnie!-Ucieszyłam się bo kiedyś tu wrócę. Clash pewnie chciał być
tam na święta aby , nie przegapić przybycia Erill'a. Ja tez nie chciałam
ominąć świąt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz