Zirytowany patrzyłem na siedzącego na drzewie szopa. Nie wiedziałem jak
mam się z nim porozumieć, byłem niemy, a szopy z ruchu warg nie czytają.
Do tego żaden sposób na porozumienie się nie przychodził mi do głowy.
Nienawidzę być niemy.
Siedzieliśmy w parku już od godziny, Scrubber patrzył na mnie z drzewa, a
ja na niego z ziemi. Nie wiedziałem jak się z nim porozumieć. Po chwili
rozejrzałem się, szukając pomysłu w otoczeniu. Jak niemowa może
porozumieć się z innym zwierzęciem? Za pomocą gestów. Jakie gesty mogą
zachęcić szopa pracza do współpracy..?
Tu natknąłem się na kolejny problem. Westchnąłem głęboko, znowu kierując
wzrok na Zwierzoducha. A raczej na miejsce w którym powinien być. Gdzie
ten szop się podział?!
Wtedy poczułem jak coś wdrapuje mi się na grzbiet. No tak. Szop. Nie
mogłem go zobaczyć, jednak wiedziałem, że to on. Po chwili stworzenie
już wdrapywało się na jedno z drzew. Podszedłem bliżej, przyglądając mu
się i jednocześnie kręcąc łbem z dezaprobatą. I wtedy wpadłem na pewien
pomysł.
Skierowałem wzrok na drogę przed sobą, a po chwili ruszyłem biegiem, nie
oglądajac się na niego. Kątem oka udało mi się zauważyć, że ruszył
Scrubber ruszył za mną. Zresztą, po chwili już mnie wyprzedził.
Uśmiechnąłem się do siebie i zatrzymałem gwałtownie, patrząc na
Zwierzoducha. Ten również się zatrzymał, a po chwili po drzewach doszedł
do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz