Magiczne drzewo światła zaczęło się trząść. Niektóre wilki zaczęły się malować. Jakaś wadera do mnie podeszła.
-A ty? Dlaczego się nie malujeszch?-Zapytała. Miała francuski akcent.
-A trzeba...?-Zapytałem. Wadera kiwnęła głową.
-Coś podejrzewam , żech ty wcale nie jestechś stąd.-Powiedziała.
-No nie... Jestem z watahy Pełni Księżyca.-Powiedziałem.
-Ohh... Ty masz zwierzoducha?-Zapytała.
-Tak , jest na razie u wodzów... Jest pumą i nazywa się Felicyty.-Powiedziałem.
-Jestem Łucja... A ty?-Przedstawiła się złotawo-brązowa wadera.
-Eragon.-Podałem jej łapę z uśmiechem.
-Na jaki kolor się pomalujesz?-Zapytała Łucja.
-Ja...? Czarno niebieski?-Zapytałem. Łucja zachichotała.
-Ja na biało.-Uśmiechnęła się. Łucja wytłumaczyła mi ich zwyczaje. Wytłumaczyła , że wilki nie mogą się rozpoznać po pomalowaniu. Chwyciliśmy 3 puszki farby. Ja wyglądałem tak:
A Łucja tak:
-Z pewnością bym cichę nie poznała.-Przyznała Łucja. Uśmiechnąłem się. Nagle zobaczyłem basiora podobnego do tego , co był z Rinkaki. Stał przy nim basior ze skrzydłami i 2 inne wadery. Przyjrzałem im się.
-Znasz ich?-Wskazałem.
-Tak. Ten ze skrzydłami to Erill , ten z pasami to Clash , tamta obok Clash'a to Nari , a tej ostatniej... Nie znam.-Powiedziała. Nie słyszałem ich imion , ale było to bardzo wiarygodne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz